Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Otchłań.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nigdy jej o miłości swojej nie mówił... Czyści są... Uczucie jest niezależne od niczego i od nikogo. Zabiłby się, gdyby nie miłość idei... Ideę kocha ponad wszystko, a jednak Marynię więcej... Miłość jest straszną potęgą... Nawet takich żelaznych ludzi zgina i łamie... Pozbawić ludzi jego byłoby zbrodnią... Człowiek, przez któregoby on wyjechał, byłby wart publicznego spoliczkowania, oplucia i ukamienowania... Byłaby to zbrodnia nie do darowania, byłaby to kradzież publiczna, byłoby to okradzenie tych, którym nic ukraść nie można, chyba tylko takich ludzi... Byłoby to okradzenie nędzarzy... Nie, nie, nie pojedzie... Jeżeli ja do niego zatelegrafuję, aby czekał, musi czekać; inaczej okazałby się tchórzem.
Wiem o jego liście, skoro depeszuję; bądź co bądź wyznał miłość mojej żonie... Musi czekać... Będzie pewny, że go chcę wyzwać... Otóż i poczta...
— Co chcesz uczynić? — pyta Marynia.
— Zatrzymać go.
Jej oczy rzucają na mnie spojrzenie pełne przerażenia i zapytania...
— Nie lękaj się... Nie zmarnujesz go...