Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Otchłań.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wywołać nic, a przyszedł człowiek obcy i przez kilka rozmów, przez kilka wieczorów rozwinął ci duszę i serce, jak kwiat. O, cóż za ból! Czy ty nie czujesz Maryniu, czy ty nie czujesz tego, jak ty mnie ranisz straszliwie?! I jakiż ja jestem głupi! Ona nie myślała o tem, aby mnie jeszcze kochać mogła — czy można rzucać sercem jak piłką? Nie, ona tylko chciała, aby choć wstrętu nie mieć do mnie, choć wstrętu... Tak blizko jest, tak blizko jest, za każdem słowem oddech jej na twarz mi wpływa... Widzę, jak jej pierś się podnosi i faluje, ta dziewicza pierś... Widzę ją całą, przypominam ją sobie, jest przy mnie, jest moją, kto ma prawo kłaść między mną a nią zaporę?! Dlaczego ja oddaliłem się od niej? Niech się świat cały wali! Niech niebo runie!


∗             ∗