Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Otchłań.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie mogę patrzeć na Marynię. Niknie mi w oczach. Znowu nie mówimy ze sobą nic, poza tem, co jest najkonieczniejsze. Ja zupełnie przeniosłem się do gabinetu. Do naszego dawnego sypialnego pokoju nie wchodzę wcale. Niema bardziej bolesnego, upokarzającego i dręczącego uczucia dla mężczyzny, jak to, że jest kobiecie wstrętnym. Zwłaszcza, jeżeli ją kocha — zwłaszcza, jeżeli to była żona jego. Zwłaszcza, jeżeli mu niegdyś mdlała w objęciach... Podam się o urlop i wyjadę. Otrzymam go; kolej wprawdzie nie wypada na mnie, ale byłem chory i dyrektor mnie lubi, jestem tak doskonałym urzędnikiem! Teraz sam siebie przechodzę, zdaje mi się, że niedługo zacznę wydzierać robotę moim kolegom z pod ręki. Awans mój jest pewny. »Koledzy«, czy wiecie, dlaczego ja tak pracuję? Ja się zabijam pracą, aby nie myśleć. Zabieram ją