Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Melancholia.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ludzi?! Ciekawym, czemu ja się mam do nich naginać, a nie oni do mnie? Jak może pisać mi, że duma nie prowadzi do niczego?! W każdym razie odprowadza od nikczemności! Co mi z tych ludzi przyjdzie? Czy dadzą mi zarobek? Z głodu między nimi można skonać. Oni nas nie chcą wynagradzać, oni nam nie chcą nawet dać zarobić, oni nas chcą tylko wyzyskiwać. I to, jeżeli który chce wyjątkowo, bo ogółem oni nas nie potrzebują, my jesteśmy im zupełnie zbyteczni. Czem jest sztuka dla ogółu? Głupstwem, tapetą na ścianie, bez którejby i tak ściana była. Czy nie?
— Może.
— Bywać, bywać w porządnych towarzystwach! Czy wiesz, że ci się tam nikt nie spyta, co ty masz w głowie, tylko, co ty masz na plecach? Nie porządny mózg, albo porządne serce — ale porządny surdut stanowi to tak zwane porządne towarzystwo. Czy myślisz, że Henrewicz byłby razem ze swoim genialnym talentem tak przyjmowany, jak jest, gdyby mniej zarabiał i nie ubierał się tak dobrze? Jakże ja tam pójdę? Na surdut zarobić nie dadzą, a bez surduta nie przyjmą... Że w danym razie zarwałbym krawca, to nic, bylem surdut miał. Podły świat!
— E, niema głupich, poszli w zimie las bie-