Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Melancholia.djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
MARYA.

Ja nie wiem, ja nie wiem, ale boję się; boję się teraz o nich więcej, niż dotąd... Nie chcę myśleć... U nas, nad oceanem, dzieją się nieraz dziwne rzeczy... Prawie nikt z naszych nie ginie tam daleko, żeby tu nie dał znać o sobie. Dawno nie byłeś w domu, wuju Anzelmie, zapomniałeś o tem. A wszakże musisz pamiętać, że kiedy dziadek nasz tonął, rozbiwszy się gdzieś na skale podczas burzy nocnej, babka ujrzała nagle w oknie dwie ręce z wyprężonymi palcami, jak u człowieka, który się topi. Nieraz mi to matka nieboszczka opowiadała.

ANDRZEJ.

Tak, i kiedy Jakób Cormon miał zginąć na oceanie, trzy noce z rzędu jego matka słyszała jego głos, jakby jęczał gdzieś pod ziemią; zaraz dała na mszę za jego duszę bo już wiedziała, że nie wróci. I nie wrócił, a nikt nie wie do dziś, co się z nim stało, choć to już ze trzy lata temu. Jeszcze do szkoły chodziłem.

KSIĄDZ (zaniepokojony).

Prawda, że ja tam w mojej misyi afrykańskiej tyle lat przesiedziałem, nie widząc kraju. Więc wy myślicie, że to co złego?... Ale nie,