Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Melancholia.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
KSIĄDZ.

Okręt? Gdzie? Ale choćby i tak, to cóż? Pokaż gdzie? Może to Gerard wraca? Czegoś się tak przestraszył? Czy ci się co przyśniło? Gdzie? Pokaż! Może to Gerard... Ja nic nie widzę...

MARYA.

Tak, może to oni wracają. Gdzieś widział okręt? W której stronie?

ANDRZEJ.

Teraz nie widzę nic, ale przed chwilą widziałem go tam, od północy. To dziwne, gdzie się podział...

KSIĄDZ.

Gdzie się mógł podzieć, jeżeliś go widział?

MARYA.

Ocean jest pusty zupełnie.

KSIĄDZ.

A czegoś się tak przestraszył? Czegoś tak krzyknął i zerwał się, jakbyś smoka zobaczył?

ANDRZEJ.

Ach, wuju, jeszcze nie mogę przyjść do siebie. Nie wiem, czy to był sen, czy przywidzenie? Zdaje mi się przecież, że nie spałem.