Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Melancholia.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ANNA.

Jednak ty wiesz, mamo, że miewam nieraz przeczucia rzeczy dziwnych...

(Z drzwi dalszych, po lewej ręce widzów, wychodzi Piotr, ubrany ciemno, niosąc na srebrnej tacy bilet wizytowy).
PIOTR (podając bilet matce).

Pan jakiś przyjechał konno.

MATKA (czytając bilet).

Artur Weren.

ANNA (żywo).

Weren?

MATKA.

Czy mówił co ten pan?

PIOTR.

Mówił, że zbłądził w puszczy i pytał się, czy nie mógłby przenocować w pałacu?

MATKA.

Proś tego pana. (Piotr wychodzi).

ANNA.

Może jaki krewny Ryszarda Werena?