Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Melancholia.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
MATKA.

Daleko chodziliście z Leonem?

ANNA.

Ku wierzbom za mostkiem.

MATKA.

Szedł chętnie?

ANNA.

Chętnie. Zebrałam mu duży bukiet pachnących kwiatów leśnych, co go widocznie bardzo ucieszyło (Pauza). Nie odchodź mamo.

MATKA.

Widzisz, że nie odchodzę. Nie ruszyłam się z miejsca.

ANNA.

Zdawało mi się, że chcesz odejść.

MATKA.

Ale co ci jest, Anno?

ANNA.

Ja nie wiem, ja nie wiem... Od czasu do czasu dzieje się wkoło mnie coś dziwnego... (Pauza). W tej chwili wydaje mi się, jakby w powietrzu coś drgało niezmiernie prędko; słyszę, jakby jakieś stłumione, migotliwe dzwonienie... (Uderza piorun w znacznej odległości).