Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Melancholia.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A cy je dobry?
— Ho, ho! Jak miód!
— A miód je dobry?
— A czyś to nie próbował?
— A Pombók?
— A Pan Bóg jest też dobry.
— Jesce lepsejsy?
— Nie, jednako, jednako.
— A wielgi je Pombók?
— Taki, jak i Pan Jezus.
— Jegomość!
— A co?
— Pani gospodyni kozeli pedzieć i prosi, coby jegomość śli.
— Dobrze, dobrze, chodźmy.
— No, to podźcie. Dojcie renke. Pomalućku, boście starzy.
I Ignaś brał za rękę księdza Piotra i szli razem ścieżką ku plebanii, rozmawiając po drodze dużo i seryo.
Zajęty służbą Bożą i ludzką, a zajęty bardzo ciężko, ksiądz wikary bowiem, studyujący dniami i nocami dzieła teologiczne, małą mu był wyręką, nie miał ksiądz Piotr wiele czasu myśleć o śmierci, tem bardziej, iż zawsze zapowiadał, że od setki ani dnia Panu Bogu nie opuści. Ale pewnego jesiennego wieczora, kiedy słońce za-