Strona:Kazimierz Orłoś - Cudowna melina.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

aby nam przed nosem nie postawili, w czym również mu dopomóż. Amen!

Muszyna zadzwonił do majora z poczty. Ludzie słyszeli, jak mówił: — Majorze kochany, czy to aby nie przesada z tym Groszkiem?
Major pewno spytał, kto mówi.
— Redaktor Muszyna — powiedział. — Przecież jasne jest, że nie chciał tego zrobić, to stary, chory człowiek. Chcecie pokazowy proces urządzić? — Muszyna zaśmiał się w słuchawkę, a potem śmiejąc się popatrzył na ludzi stojących w kolejkach do okienek. Nikt nie uśmiechał się jednak.
Major mówił pewno o wrogich elementach i o czujności. Na przykład: — Redaktorze Muszyna, ja w wasze sprawy nie wchodzę, wy nie ruszajcie moich. Wiecie dobrze, że są jeszcze u nas wrogie elementy, które chciałyby siać zamęt i dezorganizować życie. A jeśli wymieniony przez was obywatel Groszek pokumał się z takimi elementami? Musimy być czujni, redaktorze Muszyna. Dziwię się, że zapominacie o tym!
Muszyna (ciągle śmiejąc się): — Towarzyszu majorze, nie pouczajcie mnie względem czujności i wrogich elementów. Jestem na pewno dostatecznie czujny. Tu chodzi o starego człowieka i jego zdrowie. On przecież nie chciał trybuny budować. Mówił o tym uczciwie samemu przewodniczącemu, są liczni świadkowie. O co go posądzacie? O sabotaż? Nie daliście mu nawet porządnych desek. Pracownicy Wydziału Gospodarki Komunalnej zwodzili go do ostatniej chwili. Ja, znam fakty, towarzyszu Popielak! Chodzi o to, żeby bez powodu nie skrzywdzono człowieka. Ja z tą sprawą udam się do pułkownika Gałeczki z Komendy Wojewódzkiej, jak wy nie chcecie rozmawiać!
To ostatnie zdanie Muszyna powiedział bardzo głoś-