Strona:Kazimierz Orłoś - Cudowna melina.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



V. STO LAT, STO LAT!

Przed prezydium stali ludzie i przyglądali się zawieszaniu wielkich portretów na frontowej ścianie. Pracą dyrygował mężczyzna w czerwonej koszuli w kratę i wytartych dżinsach. Miał sylwetkę chłopca i siwe włosy. Był to plastyk — magister Edward Leluchowicz. Przyjechał do nas przed trzema laty. Urządził się, dostał mieszkanie — jego żona pracę w Powiatowym Domu Kultury (była bibliotekarką). Dzieci nie mieli.
Od tego czasu miasto jakby nabrało barw. Leluchowicz dekorował ulice przed świętami państwowymi, a także, o czym wiedzieli ksiądz i organista, projektował dekoracje ulic wokół kościoła podczas obchodów święta Bożego Ciała i peregrynacji obrazu Najświętszej Marii Panny. Jego plansze zdobiły skwery, park i place w mieście. Były to ilustracje popularnych haseł w rodzaju: „Przechodź jezdnią po białych pasach”, „Przepisy BHP to katechizm człowieka pracy!”. Albo: „Pierwsi na polu — pierwsi w punkcie skupu!” (tablicę z tym hasłem, formatu dwa metry na półtora, ustawiono na placu targowym). Zamówienia Leluchowicz wykonywał szybko i zaraz dopominał się o nowe. Jasiu Flacha, który pił z nim często, opowiadał, w jaki sposób malował portrety przywódców. Miał podobno rzutnik, którym posługiwał się przy pracy. Obraz z negatywu umieszczonego w aparacie rzucał na płótno rozpięte na drewnianych ramach dowolnej wielkości. Potem pociągał pędzlem po rysach twarzy widocznych na płótnie i obraz był jak żywy.