Strona:Kazimierz Orłoś - Cudowna melina.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Sierżant Zenon Olszewski z Komendy Powiatowej — wielki, kościsty mężczyzna — objął służbę o godzinie dwudziestej pierwszej. Był znany z nieprzejednanej postawy wobec elementów chuligańskich, nie przestrzegających porządku i dyscypliny w naszym mieście. Szczególnie zwracał uwagę na prawidłowe przechodzenie jezdni. Ludzie śmieli się, że dziennie zbiera sto mandatów. Sierżant nie patrzył przy tym, z kim rozmawia. Znana była historia dyrektora Gniazdowskiego, od którego zażądał dziesięciu złotych. Kiedy Gniazdowski podniósł głos i zaczął krzyczeć, Olszewski zagroził użyciem służbowej pałki. Gniazdowski uspokoił się i zapłacił. Później kilkakrotnie interweniował u majora Popielaka. Major bezradnie rozkładał ręce:
— Nic wam nie poradzę, dyrektorze. Funkcjonariusz ma prawo.
Czasem potrafił być kłopotliwy. Na przykład zatrzymał kierowcę stara wyładowanego materiałami z budowy osiedla przy Projektowanej (między innymi: deski calówki i płytki PCV). Materiały były przewożone pod willę Miedzy, gdzie budowano garaż. Olszewski spisał protokół i złożył w komendzie razem z wnioskiem o wszczęcie dochodzenia. Miedza stracił kilka dni na rozmowy z Popielakiem.
O dwudziestej pierwszej trzydzieści sierżant wyruszył w obchód (ręce założone do tyłu, pasek pod brodą, gumowa pałka na brzuchu). Minął park i wolno szedł w stronę rynku. Naprzeciw restauracji „Obywatelska” zauważył pijanego mężczyznę, który przechodził jezdnię w odległości kilku kroków od białych pasów. Olszewski użył służbowego gwizdka, a potem powiedział głośno:
— Obywatelu, pozwólcie!
Dalszy opis wypadków zawiera notatka służbowa sporządzona przez sierżanta w dyżurce komendy.