Strona:Kazimierz Orłoś - Cudowna melina.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sienniku z ubitą słomą, wzdychał, kaszlał, pluł przez szparę w noc. Z dołu, z uliczki akacjowej za ruinami, przynosił słowa wiatr:
— „Głęboka studzienka!...”
Wybijał się donośny głos kobiety.
Która to? Która to może być? — zastanawiał się Stefan. Widział Renatę nieraz, ale nawet do głowy mu nie przyszło, że to ona tak głośno śpiewa.