Strona:Kazimierz Laskowski - Lublin w dni pogrzebu Klemensa Junoszy.djvu/1

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Lublin w dni pogrzebu Klemensa Junoszy.
(WRAŻENIA).

Dobremu oraczowi rodzinny zagon hołd składa.
Otwarły się w trybunalskim grodzie serca i odrzwia, na ścieżaj! Wszystko, co czuje; co do wdzięczności zdolne; co w łzę szczerą nie ubogie — wyległo.
Wieczór. O szary strop niebios uderza pobłysk pochodni. Płoną żałobne kagańce, płynie struga światła po tłumie zwartym, niby bujnym kłosem porosła niwa.
Z obnażoną głową toczy się fala ludzka zwolna, cicho, w łożysko wielkiego żalu ujęta, z korabiem smutku, w pośrodku — trumną.
Ciszy tej hetmanią modły kapłanów, pieśń modlitewna chórałowi tłumionych westchnień przewodzi...
Miasto czuwa. Jeden sen wieczysty z tylu powiek spędził sny powszednie! Miasto czuwa... Na balkonach, w oknach świecą smutną twarzą, nie mogący się pomieścić w orszaku żałobnicy.
Korab płynie do portu, co tylko wielkim statkom ducha stoi otworem — do katedry. Dojrzano go zdaleka, dojrzano czarną flagę — trumienne wieko! Jękły dzwony, ha-