Strona:Karolina Szaniawska - Dla czego się nie bawią.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   21   —

dowi, gdy kto nie czuje się na siłach, trudno — rzeczywiście. Przyjęła fakt z pewnym rodzajem rezygnacyi i okazała się dyplomatką niepospolitą.
Zrozumiała o co idzie, synowi i synowej nie przeczyła im wcale. Mają najzupełniejszą słuszność. Tylko ponieważ dziwactwa są przywilejem starości, prosiła, by jej nie bronili podziwaczyć trochę. Stęskniła się do towarzystwa, pragnie od czasu do czasu porozmawiać ze znajomymi, może to tak przed śmiercią podobne fantazje przychodzą... Syn jej paru rubli nie pożałuje, ona doda trochę i zaprosi kilka rodzin na skromne przyjęcie. Kompromitacyi się nie obawia — wszyscy przecież wiedzą, że bierze po mężu skromną emeryturę, a to jej musi wystarczyć.
Żądanie babci, bardzo dziwne co prawda, zostało jednak spełnione, syn i synowa nie śmieli się sprzeciwić. A panienki? Zapewniam że bawiły się koskonale, tak dalece, że pani domu, zapomniała się wstydzić skromnego przyjęcia, małych pokoików i niezręcznej służby. Jedna z rodzin uczestniczących w wieczorku „babcinym“ zaprosiła całe towarzystwo na podobny „bal“ do siebie, za nią pójdą inne, a wówczas babcia dyplomatka odniesie zupełny tryumf.
Gdyby takich śmiałych niewiast, lub mężów, znalazło się więcej, ileżby na tem zyskali młodzi! Życie towarzyskie rozwinęłoby się i zakwitło pełnym, bujnym kwiatem, gdy tymczasem dziś jest wymęczoną, wychodowaną cztucznie rośliną, która umiera na anemię.

K. Szaniawska.