Strona:Karol Wachtl - Spóźnione zaloty.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 17 —

nalewa i podaje, ona otwiera usta. Daj...... Wkłada jej cukier w usta.

JACENTY.

N. s. ociera czoło. Oj żeby nie twoje grosze, dałbym ja ci innych kropli!!

KUNEGUNDA.

Słabo. Lepiej mi trochę.

JACENTY.

Jacenty klęka przy niej z trudem i stękaniem. Panno Kunegundo! Kundusiu! Com ja ci mościdzieju do diaska zawinił, żeś się tak na mnie rozgniewała?! Potrzebneż to takie sceny między nami??

KUNEGUNDA.

Nagle rzuca mu się na szyję. Och, wybacz mi, wybacz, drogi panie Jacenty! Jam się niesłusznie tak uniosła! Ale to nerwy, nerwy tylko! Ja nie jestem złośnicą — sekutnicą, choć mnie tak ludzie przezywają! Już się uspokoję! Ja będę dobra dla ciebie! — Dla ciebie, jedyny! Ściska go i całuje, potem odskakuje, zawstydzona zakrywa twarz rękoma. Ach! Com ja uczyniła?!!! Wybiega w drzwi boczne.

SCENA III.
JACENTY.

Sam: z trudnością wstał, kicha, uciera nos, strzepuje, poprawia ubranie i naciera nogi,