Strona:Karol Miarka - Dzwonek świętej Jadwigi.pdf/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Barbara. Drogi mężu! żyliśmy w ustawicznem ubóstwie, były nawet czasy, żeśmy w garnek nie mieli co wstawić. Powiedz panu Gałce, czyśmy się kiedykolwiek policzali do nieszczęśliwych (Do Gałki). Bogactwo nie jest podstawą szczęścia.
Gałka. Że się kochacie, to też wiodło się wam aż do dziś dnia dobrze, lecz Kazimierz z Herminą jeszcze tysiąc razy więcej się kochają. To wasz przesąd, że gardzicie bogactwem. Rozważcie sobie, wiele to dobrego Kazimierz może czynić ubogim, kościołowi itd.
Czarniecki. Przed obliczem Pańskiem grosz wdowi tyle płaci, co i worek złota bogacza.
Gałka. Biedny Kazimierz! nie przypuszczał nigdy, żeby rodzice byli tak zawzięci.
Barbara. Nie przypuszczałam nigdy, żeby dziecko moje, które sumiennie wychowałam, tak lekceważyło wiarę.
Gałka. Wy hałasicie, jak gdyby już przeszedł na Mahometanina, a on tymczasem myśli o nawróceniu zbłąkanej owieczki.
Czarniecki. Kościół zakazuje mieszanych małżeństw; a kto kościoła nie słucha, mówi Apostoł, tego uważaj za poganina.
Gałka. Widzę, że z wami nie dojdę do ładu, żebyście tylko nie pożałowali, że odpychacie od siebie szczęście. Bądźcie zdrowi. (Odchodzi).
Barbara. I czegóż doczekałam na moje stare lata! Dziecko, które nad miarę kochałam, zadaje mi najcięższy cios!
Czarniecki. Wypełniliśmy nasze powinności, więcej po nas Bóg wymagać nie będzie (po chwili milczenia). A wreszcie przecież jeszcze nie stracony! pójdę do księdza dobrodzieja,