Strona:Karol May Sąd Boży 1930.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Mój brat niechaj wyjmie lont z ładownicy.
Nasza robota miała się więc rozpocząć. Każdy westman nie zapomina zaopatrzyć się w kłębek cienkiego sznurka lontowego, ponieważ mu się taki lont przydaje. Odciąłem spory kawał tego sznura i włożyłem do kieszeni, aby go mieć pod ręką. Następnie opuściliśmy tratwę, dźwigając cztery wiązki trawy i chróstu. Prowadził nas Winnetou.
Poszliśmy na lewo do lasu. Apacz szukał miejsc rzadziej porośniętych, łatwiej dostępnych. Przed nami ujrzeliśmy niebawem ognisko obozowe, a na lewo światło małego płomienia przy grobowcu. Nieco później poznaliśmy przy nim Pats­‑avata, wodza Pa­‑Utesów, siedzącego samotnie nad ciałem syna. Wkrótce usłyszeliśmy jego treny. Ułożyliśmy wiązki. Dick i Pitt musieli pozostać: ja i Winnetou podkradliśmy się prawie aż do pleców wodza, poczem Winnetou wystąpił naprzód. Pats­‑avat spojrzał. Zobaczywszy Apacza, podskoczył i zawołał przerażony:
— Uff! Winnetou, wódz Apaczów!
Nazwany podniósł rękę, wskazał na mnie i rzekł:
— Tak, to ja. A tu oto stoi mój biały przyjaciel i brat, Old Shatterhand.

Pa­‑Utes odwrócił się szybko; wyłupił na mnie oczy. Otworzył usta, aby zawołać na pomoc, gdy, uderzony moją pięścią, runął, tracąc przy-

52