Strona:Karol May - Zwycięzcy.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łem. Pasza skinął, ujął mnie pod ramię, odprowadził na ubocze i spytał:
— Czy będzie się pan śmiał ze sposobu ukarania tych łajdaków?
— Nie. Jestem przekonany, że, choć działał pan wbrew nakazom prawa, postąpił pan bezwzględnie dobrze i mądrze.
— To wystarczy. Nie mam wyrzutów sumienia, że się minąłem z ustawą. Sam pan wszak powiedział, że nie jesteśmy ani w Stambule, ani w Paryżu. Inny kraj, inni ludzie, i inne ich traktowanie. Dlatego właśnie, dlatego też wszyscy Ghazaiczycy zostaną rozstrzelani bez uprzedniej rozprawy sądowej. Czy chce pan być świadkiem egzekucji?
— O nie, proszę mnie zwolnić! Przybyliśmy tutaj, aby zwiedzić parę miejsc, które uprzednio poznaliśmy, lecz nie mieliśmy do tej pory na to czasu. Chcemy jeszcze dziś wieczorem być w Hilleh, przeto najwyższy czas ruszyć nam w drogę.
Halef wprawdzie byłby chętnie asystował przy rozstrzeliwaniu, ale nie chciał się przeciwstawiać memu postanowieniu. Ruszyliśmy tedy drogą z Kerbeli, pogrążeni we wspomnieniach owego pamiętnego a tak dla nas obfite-

92