Strona:Karol May - Zwycięzcy.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

naszej nieobecności bimbaszi doskonale obsłużył Sefira, gdyż ten leżał na ziemi z drżącymi od bólu członkami, zwinięty w kłębek jak jeż, i jęczał prawie bez przerwy. Czuł teraz, czego przedtem nie chciał przyznać: początek zapowiedzianego przeze mnie sądu nad sobą. Amuhd Mahuli sądził, że mam litość nad obitym psem, zapytał mnie bowiem:
— Oblicze twoje, effendi, jest tak poważne i surowe. Uważasz może, że byliśmy zbyt hojni z bastonadą?
— Nie, bimbaszi, nie jestem tego zdania; skoro jednak widzę kogoś, kto, mimo iż nazywa się człowiekiem, nie jest nim jednak, sprawia mi to wielką przykrość. Spójrz na niego! Ten łotr również jest stworzony na obraz i podobieństwo Boga; cóż się jednak stało z obrazem Wszechmocnego i Wszechmiłującego? Najniższe i najszkaradniejsze zwierzę nie oddziaływa tak odrażająco, jak takie wstrętne stworzenie, które, tak jak i my, nosi wszak w sobie powołanie do udziału w życiu niebieskiem.
— Tego on nigdy nie osiągnie, nigdy! Słyszałeś przecież z ust jego słowa, przy których zapewne ucho twe tak samo cierpiało, jak

62