Strona:Karol May - Z Bagdadu do Stambułu.djvu/381

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   337   —

długo niepotrzebnie stał na kotwicy. Z Hadramautczykiem także nie miałem kłopotu, ponieważ wyście go już zapłacili. Wziąłem więc sobie człowieka, umiejącego po angielsku i przyłączyłem się do kuryera. To była szybka jazda! Koło Selamii przeprawiliśmy się przez Tygrys, aby was poszukać, ale nie znaleźliśmy Haddedihnów. Wyprowadzili się, a wyście nie żyli.
Kto to powiedział?
— Abu Salmani ograbili i pomordowali jakichś podróżnych, a to stosowało się bardzo do was. Bałem się, żeby mnie także nie zabili i udałem się do Damaszku! Stąd odesłałem tłómacza i zabawiłem tu pełne trzy tygodnie. Od rana do wieczora byłem na ulicach. Gdybyście mieszkali w dzielnicy chrześcijańskiej z Europejczykami, bylibyśmy się spotkali. Resztę jużeście słyszeli. Chcecie obszerniej, master?
— Dziękuję; wystarczy. To była wielka odwaga, ta jazda z Bagdadu do Damaszku.
— Pshaw! Czyście zrobili inaczej?
W tej samej chwili ujrzeliśmy przez wejście do jamy oddział jeźdźców, przejeżdżający opodal. Zmierzali na drogę, którą przybyliśmy; przyjrzawszy się im lepiej, poznałem, że to kawasi.
Co to miało znaczyć? Czemu nie przyszli do muru cyklopiego, gdzie ich zamówiłem? Odpowiedź na to pytanie miałem wnet znaleźć. Jubiler wrócił niebawem z miasta i przyprowadził ze sobą kodża-baszę. Był to człowiek poważny, postać budząca zaufanie.
— Sallam! — pozdrowił, wchodząc.
— Aaleikum! — odpowiedzieliśmy.
— Jestem kodża-basza Baalbeku; przychodzę was zobaczyć i fajkę z wami wypalić.
Sięgnął pod płaszcz i wydobył cybuch, a Lindsay podsunął mu natychmiast tytoń i podał ogień.
— Miło nam cię powitać, effendi! — rzekłem. — Czy pozwolisz nam zatrzymać się przez krótki czas na terytoryum, którem rządzisz?
— Pozostańcie tu, dopóki wam się podoba; niech