Strona:Karol May - Yuma Shetar.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— I powiesz mi całą prawdę o tamtych dwóch bladych twarzach, tak, abym mógł przejrzeć ich zamiary?
— Tak; przysięgam! Lecz żądam, byś i ty dotrzymał słowa! Czy rzeczywiście nas uwolnisz?
— Tak.
— A więc zgoda. Teraz powinieneś nie dopuścić do wytępienia moich wojowników.
— Uczynię to, przypuszczam jednak, że nie zamyślasz żadnego podstępu?
— Dusza moja jest wolna od fałszywych myśli! Ratuj nas!
— Chodź więc do Silnego Bawołu i Winnetou, powiedz im, że jesteś gotów rozkazać przez gońca swoim wojownikom, by się poddali.
— Przez gońca? Nie usłuchają; muszę sam iść do nich!
— Ty sam? Nie mogę na to pozwolić.
— Musisz, jeśli doprawdy chcesz nas uratować!
Muszę? Zapamiętaj sobie, że Old Shatterhand nigdy nic nie musi! Przyrzekłem uwolnić cię pokryjomu, lecz nie wspominiałem o tem, że pozwolę ci się udać teraz do swoich wojowników.
— Nie mozesz więc nas uratować, gdyż wojownicy Yuma pójdą tylko za moim rozkazem; gońca nie będą chcieli usłuchać!
— Na to nic nie poradzę; sam będzisz winien temu, jeśli nie usłuchają twoich rozkazów, przesłanych przez gońca. Powinieneś był wpoić w nich więcej szacunku dla siebie, a przedewszystkiem większą karność.
Wiedziałem przecie, że pragnąc osobiście udać się

110