Strona:Karol May - Walka o Meksyk.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A więc Puebla jest również stracona?
— Nieodwołalnie, Najjaśniejszy Panie.
— Mam jednak wrażenie, że możnaby ją odzyskać. Czyż nie rozporządzamy piętnastoma tysiącami ludzi?
— Nie możemy zrezygnować z żadnego z nich, gdyż Escobedo zagraża nam poważnie.
— Jest przecież jeszcze w Zacatecas.
— Jego straże przednie są tak wysunięte, że spodziewać się ich można za trzy dni.
Cesarz odwrócił się szybkim ruchem.
Ah! Obawiasz się, generale, Escobeda?
Mejia nie odpowiedział.
— No i cóż? — zapytał Maksymilian niecierpliwie.
— Nie boję się, nie mogę jednak zaprzeczyć, że jest to jeden z najlepszych generałów, jakich znam, — odparł wreszcie Mejia. — Mam wrażenie, że nigdy nie okazałem lęku.
— Waha się pan jednak.
— Nie ze względu na siebie, ale przez wzgląd na mego cesarza.
— Uważasz więc, generale, że Puebla jest bezpowrotnie stracona?
— Nie widzę sposobu, w jakiby ją można odebrać.
— Jeżeli wojsko będzie nam potrzebne, nie powinniśmy zapominać, że Marquez dowodzi w stolicy. Rozporządza dostatecznemi siłami.
— Ale potrzebuje ich. Diaz mu zagraża.

92