Strona:Karol May - Walka o Meksyk.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na sobie wyobrazić jego nastrój. Spełniając obowiązek, udał się natychmiast do Miramona i złożył raport o tem, co zaszło.
Generał słuchał ze zdziwieniem.
— Co takiego? — rzekł. — Dwaj ludzie obezwładnili was? Dokądże zabrali niewiastę?
— Vaquerzy powiadają, że do Juareza.
— To szczęście, bo w takim razie możemy być pewni, że cesarz nie zobaczy jej już nigdy. Z tego względu wybaczam panu ten błąd. Mam nadzieję, że następne polecenie wykonane zostanie lepiej, staranniej i ostrożniej.
Pułkownik domyślał się, o co chodzi, zachował jednak milczenie. — — —
Od tej chwili wypadki pędzą z zawrotną szybkością.
Escobedo zbliżał się coraz bardziej i otoczył piętnaście tysięcy żołnierzy Maksymiljana dwudziestoma pięcioma tysiącami republikanów. Rozpoczęło się oblężenie Queretaro.
Równocześnie Porfirio Diaz otoczył swą armją stolicę Meksyku, w której zapanował niebawem, straszliwy głód.
Kurt nie chciał stać na uboczu. Przyłączył się do saperów i objął kierownictwo robót ziemnych. Sternau był czynny jako lekarz. Juarez przeniósł siedzibę rządu do San Luis Potosi. Dryden przebywał u jego boku. Można sobie wyobrazić, jak się lord ucieszył wiadomością o wybawieniu jeńców. Złożył im osobiście serdeczne gratulacje.

133