Strona:Karol May - Walka o Meksyk.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Strategiczne skutki tej demonstracji są w każdym razie bardzo cenne.
— Nie koniec na tem. Republikanie będą musieli zwrócić się na północ, przeciw nowemu wrogowi, więc Najjaśniejszy Pan odzyska swobodę ruchów. — — —
Podczas entuzjastycznej rozmowy cesarza z Miramonem, której tematem były nowo obudzone nadzieje, Mejia wrócił w towarzystwie Emilji z ogrodu.
— Najjaśniejszy Pan jeszcze sam? — zapytał generał jednego ze służących.
— Nie — odparł lokaj.
— Któż jest u cesarza?
— Generał Miramon i jakiś nieznajomy.
Mejia zmarszczył czoło. Przeczuwając niebezpieczeństwo, rzekł do Emilji żołnierskim, zdecydowanym tonem:
— Niech pani wejdzie razem ze mną!
Wykraczał przeciw etykiecie i zwyczajom. Miramon spojrzał na niego ponuro. Cesarz podszedł szybkim krokiem i rzekł:
— Słyszał pan, generale, że niema już potrzeby realizowania naszego planu?
Miramon zdumiał się: cóżto za pian przygotowywano tutaj bez jego wiedzy?
Mejia skłonił się chłodno i rzekł:
— Będę szczęśliwy, skoro się dowiem, dzięki jakim warunkom wykonanie planu stało się zbyteczne.

107