Strona:Karol May - Walka o Meksyk.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A inne miejscowości?
— Wszystkie leżą na tyłach wojsk republikańskich.
— Skąd ma pan tę wiadomość?
— Od pewnego człowieka.
— Gdzież jest?
— Przed drzwiami tego pokoju.
Ah, przyprowadził go pan ze sobą?
— Byłem przekonany, że Wasza Cesarska Mość zechce usłyszeć tę wiadomość z jego własnych ust.
— Dziękuję. Cóżto za człowiek?
— Znany i uczony lekarz, doktór Hilario, kierownik sławnego sanatorjum della Barbara pod Santa Jaga.
— Niech wejdzie!
Rzecz charakterystyczna, cesarz zmienił się w mgnieniu oka. Nie myślał już ani o odwrocie, ani o ucieczce. Oczy zalśniły radosnym blaskiem, policzki zaróżowiły się. Obrzucił wchodzącego Hilaria przychylnem spojrzeniem.
— Nazywa się pan doktór Hilario?
— Wedle rozkazu. Najjaśniejszy Panie, — rzekł starzec, kłaniając się w pas.
— Czy zajmuje się pan polityką?
— Nie. Dbam jedynie o swych chorych.
— To bardzo pięknie. Opowiadano mi, że w zakładzie pańskim wybuchły wielkie niepokoje.
— Wasza Cesarska Mość ma na myśli powstanie w Santa Jaga?

105