Strona:Karol May - W wąwozach Bałkanu.djvu/459

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   433   —

— Czy to prawda, co opowiadasz? — zapytała.
— Co najmniej tak samo jak opowieść Mibareka.
— Ale jak ty możesz zaglądać do nieba? Wszak me jesteś chrześcijanin!
— A Mibarek chrześcijanin?
To ją przekonało.
— Ten stary łajdak — mówił dalej Halef energicznie — nie wie nic więcej o niebie niż ja lub każdy inny. W piekle może się lepiej wyznaje. Ja przynajmniej jestem tego pewny. Jeżeli ci się jednak wydaje, że tu ma prawo tylko chrześcijanin głos zabierać, to zwróć się do tego effendiego i zapytaj jego. On potrafi ci dać wszelkie wyjaśnienia.
Wskazał na mnie, a kobieta spojrzała pytająco.
— Módl się za swego męża — rzekłem do niej. — To twój chrześcijański obowiązek. Mibarek cię okłamał. Żaden anioł nie przybywa, aby śmiertelnika prowadzić do nieba, a potem nazad na ziemię. Pismo święte uczy, że Bóg mieszka w światłości, do której nie dostanie się żadne ziemskie stworzenie. Zobaczę się jeszcze z tobą i wtedy pomówimy dłużej o tej sprawie. Teraz zajmijmy się lepiej twoją chorobą. Daremnie szukasz uzdrowienia w tem źródle. Od kiedy używasz tej wody?
— Już rok minął.
— Czy się cierpienia zmniejszyły?
— Nie, effendi.
— Widzisz więc, że mam słuszność. To źródło nie uleczy twych cierpień.
— Mój Boże! Cóż się stanie ze mną i z mojemi dziećmi. Nie mogę pracować i cierpimy głód już od dłuższego czasu. Teraz przepada ostatnia nadzieja, którą pokładam w tem źródle!
Zaczęła głośno płakać.
— Nie płacz, Nebatia! — pocieszałem ją. — Ja ci polecę lepszy środek.
— Czy jesteś hekim?
— Tak, do tej choroby nawet hekim baszi. Czy