Strona:Karol May - W sidłach Sefira.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

z wioślarzy, odwracając się do nas, — Leżeć spokojnie, bo wyrzucimy was do wody!
Drugi był oględniejszy i powiedział:
— Kto wie, co oni tam kombinują! To są przebiegłe psy. Sprawdź-no ich sznury! Sam będę tymczasem wiosłował.
Słysząc to, byłem przekonany, że zaledwie chwila dzieli mnie od wolności. Wyda się bezwzględnie, że jedną rękę mam wolną. Co wtedy? Czy mam pozwolić, aby mi ją ponownie związano? Nie! Nastąpi walka i wszyscy wpadniemy do wody. A gdybv nawet to się nie stało, przeciwnicy nasi byliby górą, gdyz posiadali broń, gdy ja mogłem posługiwać się jedną tylko ręką. Pozostawało więc jedno wyjście: moja ucieczka. Ale Halef, związany, nie mógł mi towarzyszyć. Czy miałem go opuścić? Dlaczego nie? Odzyskując wolność, byłbym mu bardziej pożyteczny, niż gdybym został przy nim uwięziony. Ale ryzykowałem życie. Miałem nogi spętane i lewą rękę mocno jeszcze przytwierdzoną do pasa. Przytem było do przewidzenia, że będą do mnie strzelać, bo obydwaj strażnicy mieli pistolety. Ba, powinienem tylko skryć się szybko pod wodę, a żadna kula wtedy nie straszna. A więc odważnie!
Te myśli tak szybko przemknęły mi przez