Strona:Karol May - W sidłach Sefira.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Zdaje mi się, że źle z namiestnikiem. Słyszałem pod drzwiami bardzo surowy głos generała, a kiedy wszedłem do pokoju, twarz namiestnika była tak zakłopotana, że mam pewność, iż czeka go coś bardzo przykrego. Od przyjazdu generała nie wydał ani jednego rozkazu, dlatego zaś, zdaje się, że nie ma już władzy. Myślę więc, że nie z nim, lecz z generałem mówić będziecie.
— To jest mi na rękę. Zatem zamelduj mnie.
— Nie mam prawa. Rozkazano mi wpuszczać tylko tych, których zażądają, ale dla ciebie zrobię wyjątek, za który dostanę chyba ostrą wymówkę. Zameldować cię jednak nie mogę. Ale nie mogę również stać ciągle koło drzwi, to też jeśli w czasie mojej chwilowej nieobecności wejdziecie do pokoju sami, — nie moja w tem wina.
— Gdzie są drzwi?
— Wejdźcie na prawo po schodach, tam znajdziecie je nawprost. W przedpokoju traficie na moją wartę, która każe wam się cofnąć; jak macie się zachować, to wasza sprawa; mnie nie wolno wam radzić. Następny pokój jest ten, w którym odbywa się narada. Teraz oddalam się, bo mi nie wolno nic o was wiedzieć.
Wyszedł na dwór, a ja wszedłem po scho-