Strona:Karol May - W pustyni nubijskiej.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

podróżnego nawet wtedy, kiedy drogę odbywa w towarzystwie drugich, to w wyższym jeszcze stopniu przygnębiająco wpływa na samotnego człowieka, który czuje się małym, bezsilnym i nędznym robakiem wobec natury potężnej i groźnej, zwłaszcza tą swoją jednostajnością i niepłodnością. Doznawałem niekiedy wrażenia, jakby się pustynia wznosiła, a niebo zniżało, i że niedługo będę zmiażdżony wraz z mym wielbłądem. Ponieważ wokoło nie było najmniejszego znaku życia, chciałem to życie słyszeć przynajmniej, i zacząłem gwizdać, jak bojaźliwi chłopcy w ciemności. A jednak dokoła mnie było tak jasno.
Mój wielbłąd nastawił uszu i zdwoił szybkość. Wrażenie, jakie wywiera gwizd na wielbłądy, jest istotnie zdumiewające. Nawet najbardziej znużony i mocno objuczony wierzchowiec pustyni nabiera nowych sił, kiedy posłyszy głos piszczałki, i, zadowolony, stara się biec jak najszybciej.
W ciągu obu ostatnich dni musiałem się liczyć z siłami towarzyszy, teraz jednak

77