Strona:Karol May - W krainie Taru.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rów muzallah. Przezorność nakazywała nam zbliżyć się do kaplicy nie od frontu, lecz ze strony przeciwnej t. j. od ściany skalnej, gdzie na nasze szczęście było dosyć miejsca dla usadowienia się.
W tylnej nawie kaplicy był również otwór okienny, ale tak wyszczerbiony, że kształtem nie przypominał żadnej bliżej określonej figury geometrycznej. W tym tedy zakątku, poza kaplicą, wśród stosów kamieni pokładliśmy się w ten sposób, aby przez wspomniany otwór widzieć wnętrze muzallah, której gruzy wśród odłamów kamiennych i żwiru nie przypominały dziś już nawet, iż kiedyś, przed wiekami, miejsce to było Bogu poświęconą świątynią. Jedynym śladem tego był mocno już za tarty napis, wyryty na płycie kamiennej, wmurowanej w tylną ścianę budowy. O ile mogłem w niepewnem świetle dostrzec, było to pismem kufijskiem wyryte słowo Kyrie“. A więc Kyrje elejson! — Panie, zmiłuj się nad nami! Napis ten dziwnie odpowiadał miejscu, w którem umęczono wiernych chrześcijan i w którem my dzisiaj narażaliśmy się na niebezpieczeństwo podobnej śmierci męczeńskiej...
Kelurowie umieścili skazańców w ten sposób, że poprzywiązywali ich mocno do belek, które jednym końcem wkopali w ziemię, a drugim oparli o ruiny ścian kaplicy, przywalając wierzchołki belek dla pewniejszego umocowania kamieniami. Skazańcy więc nie mogli wykonać ani jednego ruchu, tem bardziej, iż skrępowano ich umyślnie jak

160