Strona:Karol May - W Harrarze.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na nim kilka arabskich płaszczy. Za tym parawanem przebrać się mogła Meksykanka.
Zanim minęło dziesięć minut, byli gotowi. Ubrania nosili strojne i bogate; nie ulegało wątpliwości, że budzić będą u ludzi szczepu Somali podziw nieodparty.
— A teraz sprawa broni — rzekł hrabia.
— Wiem, gdzie jest broń, — rzekła radośnie Emma. — Sułtan przyniósł przedtem dwa rewolwery, dwie dwururki i amunicję. Włożył wszystko do tej oto skrzyni.
Otworzyli skrzynię i wyjęli broń. Hrabia dorzucił jeszcze kilka cennych gałganów oraz trzy szable z wykładanemi rękojeściami, wysokiej pono wartości.
— A teraz otwórzmy pozostałe skrzynie i kosze; zobaczymy, czy niema w nich pieniędzy, — rzekł don Fernando. — Rozwaga radzi je zabrać.
— Wiem, gdzie wszystko leży, — rzekła Emma. — Pokazywał mi swoje skarby.
— Czy ma złoto?
— Tak. Sądzę, że jedna skrzynia jest niem napełniona.
— A srebro?
— Srebro leży w trzech skrzyniach, które stoją obok tamtej. Sułtan posiada również klejnoty i drogocenności.
— Tem lepiej. Być może, będziemy musieli wynająć sobie lub kupić jaki statek, aby dotrzeć do wyspy naszych przyjaciół; trzeba nam dużo pieniędzy.
Ściągając sznury ze skrzyń, zapytał:
— Gdzie leżą klejnoty?
— Tu, w środkowej skrzyni; w pudełkach.
Srebro, które znaleźli, zawarte było przeważnie w talarach Marji-Teresy, złoto zaś w hiszpańskich du-

63