Strona:Karol May - W Harrarze.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i spuszczona na wodę. Na drugiej stronie statku łódź dla kapitana opuszczono tylko do połowy; przy sznurach i linach stało kilku ludzi, aby zamaskować, iż łódź została zatrzymana w powietrzu. Inni pochłonięci byli jakiemiś przygotowaniami. Wprawne oko przejrzałoby bez trudu, że załoga sposobi się do drogi.
Nareszcie mahometanie, skończywszy swe sprawy, zaczęli oglądać się za kapitanem.
— Wsiadać! — rozkazał Wagner, udając, że sam wsiada do drugiej łodzi.
Ledwie jednak ostatni służka sułtana znalazł się w szalupie, nasz kapitan był już zpowrotem na pokładzie. Na dany znak kotwica podniosła się; załopotały żagle. Kapitan przechylił się przez balustradę statku i, patrząc w stronę łodzi gubernatora, rzekł do sułtana:
— Możesz się przekonać, że dotrzymałem słowa i schwytałem wszystkich zbiegów. Który jest ci najcenniejszy?
— Biała niewolnica — odparł zapytany. — Ale dlaczego nie schodzisz do łodzi?
— Bo mogę ci ją pokazać tutaj. Patrz!
W tejże chwili zjawiła się obok kapitana Emma. Zobaczywszy ją, sułtan zawołał zdumiony:
Allah il Allah, to ona! Muszę wejść na pokład!
Wstał, by się dostać do liny, i wdrapać na statek. Kapitan dał znak jednemu z załogi. Marynarz wziął do ręki linę, przerzucił ją przez pokład statku do szalupy. Puszczona wolno, łódka chwiać się zaczęła pod szybkiemi krokami sułtana tak, że władca Harraru runął jak długi. Podniósł się jednak po chwili i zawołał:

138