Strona:Karol May - W Harrarze.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na małej kartce wykaligrafował od prawej ku lewej: Ana eida nassra i — amel — nossf el leel.
— No tak! — mruknął z zadowoleniem. — Będzie te wszystko razem znaczyło: jestem także chrześcijaninem — miej nadzieję — przyjdę o północy. Jeżeli mi się uda wetknąć kartkę jeńcowi, zrozumie bezwątpienia. Oj, Wagnerze, Wagnerze, gdyby twoja stara wiedziała, że zaplątałeś się w tak niebezpieczny romans, byle tylko uwolnić przecudowną niewolnicę! Ale, jeżeli się ma dobre serce, nienajgorszą głowę i parę mocnych pięści, można osiągnąć, czego się chce.
Kapitan zwinął karteczkę, włożył do kieszeni i wrócił na pokład, gdzie oczekiwał go gubernator. Kazał sobie przeczytać i przetłumaczyć, co ten napisał; wysłuchawszy z zadowoleniem, wręczył pismo na przechowanie sternikowi. Sternik, który był mu bardziej przyjacielem, aniżeli podwładnym, rzekł z troską w głosie:
— Narażacie się na wielkie niebezpieczeństwo. Cóż będzie, jeżeli was wezmą do niewoli?
— To wykluczone. Gubernator przysiągł, a mahometanie nie łamią nigdy przysięgi.
— Dobrze. Jeżeli w przeciągu dwóch godzin nie wrócicie, zacznę ostrzeliwać miasto.
— O tem samem myślałem. A jeżeli, nie wróciłbym do wieczora, trzeba będzie powiesić jeńców, jednego obok drugiego.
— Czy nie zabierzecie eskorty?
— Nie. Zasada wschodu brzmi wprawdzie: — im większy orszak, tem dostojniejszy pan, ale nie chcę, aby te szelmy myślały, że się ich obawiam. Zresztą, marynarze są na statku bardziej potrzebni. Do sprzedaży będzie

100