Strona:Karol May - W Harrarze.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy gwarantujesz mi nietykalność?
— Przysięgam na Allaha, na brody proroków i wszystkich kalifów, że przybędziesz i wrócisz jako człowiek wolny i że każę zabić każdego, ktoby cię obraził. Możesz przenieść spokojnie towary do miasta i przystąpić do sprzedaży.
— Nie, tego nie uczynię; mógłbym napotkać mniej uczciwych kupców od ciebie. Każę zanieść skrzynie i paczki na pokład i otworzyć. Po dziesięciu ludzi będzie mogło oglądać towary, które sprzedawać będę tylko hurtowo. Poślę po papier, będziesz pisał, a ja tymczasem przygotuję się do wylądowania.
Kapitan dał sternikowi niezbędne zlecenia i wszedł do kajuty. Miał sporo roboty. Przedewszystkiem przebrał się i ponawieszał na siebie całą masę najróżniejszego rodzaju broni, chciał bowiem ujść za człowieka wybitnego stanowiska. Skończywszy z tem, zaczął przerzucać kartki słownika arabskiego, by móc kontrolować nieco tłumacza. Mruczał przytem:
— Któż ten język zrozumie! To djabelska mowa. Jak będzie po arabsku „ja“? Aha, jest — ana. A „jestem“? Tego jakoś nie widzę. Jest tylko eida, a to znaczy „także“; hm, chrześcijanin — nassrani; jeżeli więc powiem: Ana eida nassrani, będzie to znaczyło: jestem także chrześcijaninem, i Somali domyśli się natychmiast, że go chcę uratować. Ożywię w nim nadzieję. Jakże będzie „nadzieja“? Jest, amel. Jeżeli mi się uda, uwolnię go; ale stać się to może tylko w nocy. Nossf el leel znaczy „północ“. To sobie zapiszę, choć trudno mi będzie namalować te arabskie litery.

99