Strona:Karol May - Trapper Sępi-Dziób.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nasza wyprawa jest właściwie wyprawą wywiadowczą do kraju, zajętego przez wroga.
— A więc pomówmy z nim bezzwłocznie!
Juarez, lord i pozostali byli oszołomieni postanowieniem czterech śmiałków. Usiłowali z początku wyperswadować im to szaleńcze zamierzenie. Skoro próba spełzła na niczem, Mariano, kapitan Unger i mały André oświadczyli, że chcą się przyłączyć, a następnie tę samą chęć wyrazili Mindrello i stary hrabia. Ten przypomniał, że ma wielkie porachunki z Corteją. Sternau z początku był przeciwny narażaniu hrabiego Fernanda na trudności wyprawy, lecz wkońcu ustąpił, uświadomiwszy sobie, iż nagłe zjawienie się tego właśnie człowieka wywrze na Józefie największe wrażenie i skłoni ją, być może, do cennego wyznania.
— Weźcie ze sobą jakiś oddział Apaczów! — prosił Juarez doktora.
— Zrezygnujemy z tego — odpowiedział Sternau. — Mniejsza garstka łatwiej dostanie się do hacjendy.
— Gdybym miał dostateczną ilość wojska, dałbym wam tak liczną eskortę, że moglibyście jechać, nie kryjomo, lecz otwarcie. Ale ufam, że nie zawiedzie nadzieja, pokładana przez Bawole Czoło w rodakach. A zresztą, niebawem i ja do was przybędę. —
Po serdecznem pożegnaniu, dziewięciu mężczyzn dosiadło koni i pojechało. — —
Kiedy trzeciego dnia Juarez przybył do Monclovy, dowiedział się o nadejściu ochotniczych oddziałów amerykańskich. Wcielił je do swego wojska i wyjechał

65