Strona:Karol May - Trapper Sępi-Dziób.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wysłać cały oddział w pościgu za obu łotrami? Wówczas rychlej mielibyśmy Corteja w ręku.
— Myli się pan. Przedewszystkiem trzeba byłoby o zmroku zaprzestać pościgu. Grandeprise zaś mógłby jechać bez przerwy przez całą noc.
— Czy miał aż tak świetne wierzchowce?
— Przejedzie całą noc i z pierwszej lepszej stadniny zabierze dwa rumaki. Prześladowcy nie zdołają go doścignąć.
— Ale czy pozwolimy Cortejowi umknąć?
— Bynajmniej. Ale można go będzie schwytać tylko na hacjendzie. A do tego potrzebna nam pańska pomoc, sennor Juarez.
— Czego pragniecie? — zapytał prezydent.
— Z przejętego listu córki Corteja wynika, że w hacjendzie zebrała się większa ilość zwolenników Corteja. Potrzebujemy zatem ludzi, sennor.
— Ilu?
— Kto wie! Nie mam pojęcia, ilu kwateruje w hacjendzie.
— A więc zobaczymy, ilu będę mógł wam odstąpić. Uczynię, co mogę. Hacjenda jest ważną placówką; przecież leży wpobliżu wielkiej drogi z Południa na Północ. Jestem gotów do największych wysiłków, ażeby zdobyć hacjendę i Corteja. — Sądzę, że powinniśmy już wyruszyć, gdyż musimy co rychlej przybyć do Monclovy.
— Musimy, niestety, czekać na łodzie.
— Kiedy powrócą?
— Najwcześniej za godzinę.

54