Strona:Karol May - Trapper Sępi-Dziób.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Poszli za tym nowym śladem do małego, wydeptanego placyku.
— Czy moi bracia tu co znaleźli? — zagadnął Sternau.
— Tu leżał Cortejo — odpowiedział Apacz — i tu spotkał się z białym myśliwym.
— Dokąd prowadzi ten ślad?
— Znów do lasu.
— Czy szliście za nim?
— Nie. Chcieliśmy uprzednio pomówić z Matava-se.
— Dobrze. Mój brat sądzi, że myśliwy zabrał ze sobą Corteja?
— Tak. Posadził go na drugim koniu.
— A zatem niech mój brat wraz z kilkoma ludźmi wyruszy za śladem, aby sprawdzić, czy prowadzi ku okolicy Candela i Saltillo.
— To pochłonie wiele dni.
— Owszem, o ileby się chciało jechać do samego Saltillo. Ale wystarczy tropić ślad do jutra w południe. Stąd już wiadomy będzie kierunek. Wnet potem niech synowie Apaczów przywiozą mi odpowiedź.
— Dokąd?
— Do Monclovy.
Uff!
Indjanin wypowiedział tylko to jedno słowo i wrócił do swoich. Na jego skinienie pięciu towarzyszy dosiadło rumaków i, nie tracąc słów zbytecznych, pojechało wraz z nim po tropie myśliwego.
Sternau wydał rozkaz, aby zaprzestano poszukiwań i sprowadzono łodzie zpowrotem do statku, potem

51