Strona:Karol May - Trapper Sępi-Dziób.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

statkiem do Sabinas. Co pan o tem sądzi, sennor Sternau?
— Tak będzie dla nas wygodniej.
— Ale nasze konie?
— Możemy przekazać Apaczom, którzy wnet wrócą z poszukiwań za ciałem Corteja. Miejmy nadzieję, że znajdą tego szubrawca, lub przynajmniej jego ślad. To rzecz dla nas wielkiej wagi. — —
Lord oddał swoje łodzie czerwonym, aby mogli się przeprawić na lewy brzeg. Ci jednak wykorzystali je w inny sposób. Część ich przebyła rzekę wpław, na koniach, poczem pojechała wzdłuż lewego wybrzeża, podczas gdy druga część szukała zwłok na prawym. Trzecia wreszcie wsiadła do łodzi i badała oba brzegi ze strony rzeki. Trzeba było czekać na wyniki tych starannych poszukiwań.
Tymczasem lord udał się z Juarezem do kajuty, a Sternau z Marianem zostali na pokładzie, aby im nie przeszkadzać. Dryden nietylko przywiózł pieniądze i broń, lecz ponadto musiał się z prezydentem układać w sprawie stosunku Anglji do dalszego pobytu Francuzów w Meksyku.
Przepełnieni radosnem poczuciem szczęścia, Sternau i Mariano gwarzyli o ojczyźnie i przyszłości. Tak byli wzruszeni, że nie spostrzegli, jak upływał czas.
Naraz rozległ się krzyk z wybrzeża.
— Indjanin — rzekł Mariano. — Czego pragnie?
Sternau podszedł do brzegu pokładu i zapytał
— Mój biały brat niech przyjdzie — odpowiedział Apacz. — Jest ślad.
— Czyj?

46