Strona:Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

blade, fosforyzujące światło i usłyszał coś w rodzaju syku, poczem zapłonęła pochodnia.
Ale cóż to się dalej stało? Nie, to nie jedna zabłysła pochodnia, to tysiące ich zaświeciły nagle. Wydało się Ungerowi, że stoi pośrodku olbrzymiego, jaskrawo błyszczącego słońca, a wśród tych niezliczonych blasków i lśnień, oślepiających oko nieoswojone, rozległ się głos Indjanina:
— Oto grota skarbów królewskich! Bądź silny, mocno panuj nad swoją duszą!
Z trudnością przyzwyczaił się Unger do wspaniałego blasku.
Grota tworzyła bardzo wysoki czworokąt sześćdziesięciu kroków krawędzi. Na dole płynęła woda. Cała grota, aż po sklepienie, wypełniona była kosztownościami, lśniącemi tysiącami barw.
Były tu obrazy święte, wysadzane najcudowniejszemi klejnotami, a wśród nich postacie boga powietrza Kwezalkoatl, Stwórcy Tezkatlipoka, boga wojny Huicylipochtli i małżonki jego Teoyaniki, bogini wody Czatcziukueja, boga ognia Ixkozauhki i boga wina Cenzontotochtin. Pod ścianami stały setki bogów domowych, posągi z najszlachetniejszych metali, albo z toczonego kryształu. Rzędami stały pancerze bojowe, całe ze złota, naczynia złote i srebrne, naszyjniki z djamentów, szmaragdów, rubinów i innych drogocennych kamieni, noże ofiarne o wspaniałych rękojeściach, skóry zwierząt oprawne w złote ramy. Pośrodku sklepienia wisiało coś, co robiło wrażenie świecznika; była to korona królewska w kształcie czapki, złota, wysadzana djamentami. Dalej leżały całe wory pełne sztab, złota

64