Strona:Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ależ — zawołała Karja, rzucając mu się na szyję, — kocham cię nieskończenie, wierzaj mi!
— Daj mi dowód! Potrzebujemy skarbów z groty królewskiej, aby dać ojczyźnie nowego władcę. Pierwszym jego czynem będzie podniesienie ciebie do stanu szlacheckiego, byś mogła zostać hrabiną de Rodriganda.
— Wierzę ci! — Nigdy nie powiesz memu bratu, że to ja zdradziłam tajemnicę skarbu?
— Nigdy! Nie dowie się nawet, kto wziął skarb.
Alfonso czuł, że Indjanka zaczęła ulegać. Przepełniała go radość. Udając miłość, aby wydrzeć tajemnicę, byłby przyrzekł Karji wszystko, byle zmusić ją do mówienia.
— Dobrze więc; dowiesz się, gdzie leży skarb królewski. Ale pod warunkiem, że zdradzę ci tajemnicę dopiero w dzień naszych zaręczyn.
— To niemożliwe — odparł, niezadowolony. — Szlachectwo możesz otrzymać dopiero po odkryciu skarbu; prędzej, według ustaw naszego kraju, nie mogą nastąpić nasze zaręczyny.
— Czy to prawda? — zapytała.
Alfonso objął ją ramieniem i ucałował.
— Najszczersza prawda, wierzaj mi, droga Karjo! Wiesz przecie, że żyć bez ciebie nie mogę. Jesteś wprawdzie córką książęcą, ale według praw hiszpańskich nie wystarczy to do szlachectwa. Sercu memu jesteś droga i godna herbu, ale świat inaczej na to patrzy. Więc mi nie chcesz zaufać, najdroższa?
— Dobrze, dowiesz się o wszystkiem! — odrzekła Karja. — Ale na jeden warunek musisz się zgodzić. Daj

45