Strona:Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ojcze, nie pozwól sennorowi. Koń jest niepewny, niebezpieczny!
Unger obrzucił ją spojrzeniem szczęścia. Cieszył go ten lęk o niego. Odparł jednak poważnie:
— Niechże mnie pani nie obraża, sennorita. Zapewniam panią, że się nie boję tego czarnego djabła.
— Przecież sennor nie zna go jeszcze — rzekł Arbellez. — Powiadają tu ludzie, że może tylko Itinti-ka, Piorunowy Grot, dałby mu radę.
— Czy zna pan tego Itinti-ka?
— Nie, ale jest to podobno jeden z najlepszych jeźdźców świata.
— Sennor! Obstaję przy swojej prośbie.
— Cóż robić, muszę się zgodzić, bo jest pan moim gościem. Żal mi pana tylko.
Emma zeskoczyła z konia, podeszła do Ungera i, wyciągając do niego rękę, rzekła:
— Sennor Unger, czy dla mnie nie zrezygnowałby pan ze swego szalonego zamiaru? Tak się obawiam o pana!
— Niech mi pani powie szczerze, czy nie byłoby to dla mnie hańbą ustąpić teraz? Sądzonoby, że się przestraszyłem.
Pochyliła głowę, czuła bowiem, że Unger ma słuszność. Zapytała tylko cichutko:
— Odważy się pan?...
— Nie trzeba na to specjalnej odwagi.
— A więc, szczęść Boże!
Unger podszedł do ogiera, odsuwając pastuchów, którzy chcieli mu pomóc w zdejmowaniu więzów. Zwierzę wiło się jeszcze ciągle na ziemi, parskając i jęcząc.

40