Strona:Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

was oskarżę o wyrabianie trucizny. Wiecie z pewnością, że za to czeka was śmierć niechybna!
Indjanin uśmiechnął się szyderczo:
— Któż jest winien, mój panie? Czy ten, kto wyrabia truciznę, czy ten, kto ją daje drugiemu? Mam wrażenie, że ten drugi bardziej, aniżeli pierwszy. No, dawajcie pieniądze i koniec na tem!
Cortejo wyciągnął sto pesów i dał Indjaninowi; potem schował stararannie truciznę. Już miał wyjść, gdy coś sobie naraz przypomniał:
— Jeszcze jedno. Czy na pozornie umarłym występują plamy pośmiertne?
— Nie!
— Ależ w moim wypadku są one konieczne!
— To niedobrze — odparł Indjanin z chytrym uśmiechem. — Może go jednak zabijecie, w takim razie oznaki rozkładu pojawią się bezwątpienia.
— Nie; nie chcę, by umarł; ale czy nie można sztucznie wywołać plam?
— Może. Kosztuje to jednak pięćdziesiąt pesów!
— Jesteś chytrym łotrem, Basilio! Ciągle pieniądze i pieniądze. Dam dwadzieścia!
— Nie; niżej pięćdziesięciu nie mogę. Nie mogę! — Po tych słowach Basilio udał, że odchodzi.
— Dam trzydzieści — rzekł Cortejo.
— Zaczekajcie tedy. Przyniosę, co potrzeba.
Po dziesięciu minutach wrócił, niosąc flaszeczkę, napełnioną żółtawym płynem.
— Trzeba zwilżyć tym płynem szmatkę i pocierać

162