Strona:Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy mogę mówić otwarcie?
— Tak.
— Sprzedajecie lekarstwa?
— Tak.
— Złe i dobre, co?
— Wszystkie są dobre.
— Myślałem: trujące i nietrujące.
— Tak. Mam wrażenie, że chcecie mówić ze mną o trujących. Z kimże mam honor?
— To zbyteczna wiadomość; w każdym razie zapewniam, że nie jestem alguazilem.[1]
— Dobrze, ale czy macie pieniądze? Kto chce mówić ze mną o truciźnie, musi zapłacić dziesięć pesów. A więc?
— Zapłacę je.
— Czekam!
Cortejo wyciągnął z kieszeni żądaną sumę i wręczył ją Indjaninowi. Znachor schował pieniądze do kieszeni szerokich spodni i rzekł z uśmiechem:
— Teraz możecie pytać!
— Czy istnieje trucizna, po której zażyciu nastąpić może śmierć pozorna? — zapytał Cortejo.
— Owszem. Kilka rodzajów. Dla kogóż ma być przeznaczona?
— Dla mężczyzny lat około pięćdziesięciu, bardzo zdrowego i mocnego.
— Czy ma zbudzić się na nowo?
— Tak, po tygodniu.

— Na kiedy potrzebna jest trucizna?

  1. Alguazil — policjant.
160