Strona:Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Embarez, człowiek jeszcze młody, przyjął go z wyszukaną, lecz zimną uprzejmością. Poprosił hrabiego, by usiadł. Sam stał. Wobec tego i hrabia Rodriganda odsunął podane mu krzesło.
— Otrzymałem dziś list od pana — zaczął hrabia.
Embarez skinął potwierdzająco głową.
— I zdziwił mię ton, w którym został zredagowany.
— To mój ton, zwykły.
— Mimo to zdziwił mnie, bo w mojej naturze leży uprzejmość wobec wszystkich!
— Ja również bywam uprzejmym wobec osób godnych.
Rodriganda cofnął się o krok:
— Więc twierdzi pan, że moja osoba nie jest warta tej uprzejmości? — zapytał ostro.
— O panu nie było mowy.
— Ale list był do mnie adresowany.
— Lecz mowa w nim była o bratanku pańskim.
— Proszę o bliższe wyjaśnienie. O co wam poszło?
— To sprawa honorowa. Obraził moją siostrę. Wyzwałem go więc na szpady i wyzwanie to przyjął.
— Kiedy miał się odbyć pojedynek?
— W trzy dni później. Niestety, hrabia Alfonso nie zjawił się w tym terminie; mam wrażenie, że nie uważa, by honor jego wart był pchnięcia szpady. A może jest poprostu tchórzem?
Hrabia Fernando czuł się do głębi dotknięty; zachowując jednak zimną krew, odrzekł:
— Mam wrażenie, że niebardzo to szlachetnie dręczyć w tej sprawie kogoś zupełnie niewinnego, jak ja! Oświadczam, że bratanek mój był zmuszony udać się z wy-

149