Strona:Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bywa u don Pabla, ustawicznie ma z nim jakieś tajemnice.
— Wiem o tem. Lecz to się musi zmienić.
— Ponadto... — tu zatrzymała się Marja, czerwieniąc się mimo swego wieku po uszy.
— Ponadto?
— Jeszcze coś zwróciło moją uwagę: oto brat don Pabla... — znowu urwała.
— Ależ mów! Zostanie to między nami. Myślisz o pełnomocniku mego brata, adwokacie Gasparino Cortejo z Manrezy w Hiszpanji?
— Tak. Przed laty umizgał się do mnie, choć byłam starsza od niego; darował mi wtedy swą fotografję, mam ją jeszcze.
— Cóż ta fotografja?
— To wykapany hrabia Alfonso.
— Czy mogę ją zobaczyć?
— Owszem, Ekscelencjo, zaraz ją przyniosę.
Po chwili Marja wróciła z fotografją. Rzuciwszy na nią okiem, hrabia zawołał:
— Ależ to Alfonso, żywy Alfonso!
— Tak, i mnie się tak zdawało.
— Byłaś mamką małego Alfonsa?
— Tak; przez sześć miesięcy. Po odstawieniu go od piersi miałam pozostać dalej na zamku, ale znalazł się pewien stolarz, który starał się o moją rękę; wyszłam wkońcu zamąż i zamieszkałam z nim razem. Po jakimś czasie mąż mój zachorował i umarł. Było to wtedy, gdy pan, hrabio, chciał zabrać do siebie małego Alfonsa. Spełniono waszą prośbę. Żył bowiem jeszcze starszy brat Alfonsa. Przywiozłam małego tu, do Meksyku;

145