Strona:Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

maleńkich oczu. Hrabia siedział nad papierami, marszcząc czoło.
— Nie, to mi się zupełnie nie podoba, na to się nie zgadzam — rzekł po chwili.
— Młodość ma swoje prawa — usprawiedliwiał sekretarz.
Hrabia spojrzał na niego z powagą i rzekł:
— Prawa prawami, niech młodość szumi, niech buzuje, ale ja widzę tu zupełnie co innego!
— Dowód pewnej słabostki...
— Co takiego? Więc pan nazywa to słabostką, jeżeli mój bratanek przegrywa jednego wieczoru dwanaście tysięcy pesów?
— Nieraz podobne sumy wygrywał.
— Aha, więc gra nałogowo? — rzucił hrabia gniewnie. — No, no, zabiorę ja się do niego!
Szperał dalej w papierach.
— Cóż to znowu? — zapytał po chwili. — Więc ta sprawa jeszcze nie załatwiona?
— Hrabia Alfonso użył sumy dlań przeznaczonej inaczej. Jak — tego nie wiem, bo nie ma przecież obowiązku zdawania mi sprawy.
— Tak, zdawać sprawy nie potrzebuje, przypuszczałem jednak, że powie panu coś o tem w zaufaniu. Mam wogóle wrażenie, że bratanek mój ufa więcej panu, aniżeli mnie.
— Ależ hrabio, skądże znowu! Jak można porównywać...
— Mam mimo to wrażenie, — mówił dalej hrabia w ostrym tonie — że pan niezbyt dobry czyni z tego zaufania użytek...

139