Strona:Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Indjanin raz jeszcze przystąpił do łoża chorego. Emma, pochylona nad skarbami, bawiła się lśniącymi łańcuchami i pierścieniami. Gdy przepuszczała je przez palce, wydawały cichy, metaliczny dźwięk, który dziwnie podziałał na chorego. Pod wpływem tego dźwięku bowiem Unger otworzył szeroko powieki, rozglądając się dokoła. Wyraz oczu jego był bezdennie smutny. Miało się wrażenie, że chory widzi wprawdzie obecnych, ale ich nie poznaje.
— Zostałem zabity — wyszeptał.
— Na Boga, mówi! — krzyknęła Emma, śpiesząc do łoża. — Co powiedziałeś, najdroższy? — zapytała drżącym głosem.
Chory spojrzał na nią i powtórzył:
— Zostałem zabity.
— Bredzi! — zawołała Emma. — Antonio, czy mnie nie poznajesz?
— Poznaję cię.
— Więc powiedz, jak mi na imię.
— Nie wiem.
— Matko Boska! Nie poznajesz więc swojej Emmy?
— Znam ją, ale zostałem zabity.
Wybuchnęła płaczem. Po chwili zapytała:
— A tych dwóch wodzów nie poznajesz?
— Znam ich, ale nie wiem, jak się nazywają.
— Znasz chyba Bawole Czoło i Niedźwiedzie Serce?
— Tak; ale zostałem zabity.
— Nieprzytomny, mówi od rzeczy! — rozpaczała Emma.
Bawole Czoło położył rękę na jej czole i zapytał:
— Czy zechce mi sennorita odpowiedzieć szczerze

134