Strona:Karol May - Tajemnica Miksteków.pdf/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie jestem tchórzem, choć spotkałeś mnie w niewoli.
— Czy sądzisz, że przeczuwają najście nasze?
— Nie słyszałem, by kiedykolwiek mówiono o tem.
— Wyślę kogoś na zwiady.
— Byleby go tylko nie zauważyli!
— Przeciwnie. Pójdzie prosto do folwarku.
— W takim razie jest zgubiony!
— Nie! To nie człowiek z plemienia Komanczów, to czerwonoskóry chrześcijanin. Pochodzi z meksykańskiego szczepu Opatów. Okażą mu ufność, a on tymczasem zbada dokładnie, czy są przygotowani do odparcia napadu.
Po tych słowach Czarny Jeleń polecił przewodnikowi przyprowadzić swych ludzi do ruin świątyni, do których udał się teraz wraz z hrabią. Wchodząc, hrabia raz jeszcze spojrzał na sadzawkę, nad której wodą przeżył najstraszniejsze godziny swego życia; aligatory leżały na brzegu i patrzyły tępym, nieruchomym wzrokiem na ofiarę, której nie udało im się pożreć...


100