— A więc?
— Myślę o tem, co mówili nam posłannicy Sefira, mianowicie, że „trupy“ płyną wdół po Eufracie. Nie śmiej się ze mnie.
— Ani myślę, bo jestem tego samego zdania, chociaż nie widzę powodów, ażeby sądzić, że właśnie o „trupy“ chodzi, a nie o co innego.
— Ale rozważ, że jeżeli to przypuszczenie jest słuszne, mamy przed sobą Sefira!
— Biorę to w każdym razie pod rozwagę.
— Musimy być ostrożni. Miejsce, które obraliśmy na nocleg, leży po tej stronie ruin, gdzie ci ludzie wysiądą.
— Jeżeli wogóle wysiądą. Czy mają ten zamiar, przekonamy się, spokojnie wyczekując. Jeśli sądzić według poruszeń łodzi, nie są to szalupy, lecz małe czółna, które mogą dotrzeć do samego końca kanału. Zobaczymy, co się wtedy stanie. Ci ludzie mogą mieć na celu ten tylko punkt — zdaje się, że zamierzają
Strona:Karol May - Sillan III.djvu/99
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
97